Marcin nie chodzi, nie słyszy, nie mówi. Ale widzi. Jest zdany całkowicie na ojca. To ojciec go przenosi na rękach, zmienia pampersy, karmi go, kąpie, pielęgnuje.Pan Józef jest bardzo zaradnym i troskliwym ojcem. W domu jest czysto, jest porządek. Sytuacja jest trudna, ale  jest jedzenie, są ciepłe uczucia, bezustanna troska o syna i jego potrzeby. Są spacery (wyjazdy na wózku) i bezustanna rehabilitacja od prawie 30 lat. Pokój gościnny jest jednocześnie pokojem rehabilitacyjnym dostosowanym do potrzeb Marcina.

Jest też ogrom potrzeb, którym ojciec Marcina nie potrafi sprostać.

Pampersy – w końcu Marcin to już prawie dorosły mężczyzna i koszt zakupu ich to kwota 400 zł na miesiąc. Dochodzą do tego środki do pielęgnacji skóry, niezliczone ilości mokrych chusteczek i mokrego papieru toaletowego. W bezustannym użyciu jest Sudocrem.

Buty ortopedyczne Marcina są już za małe, a koszt zakupu nowych przerasta możliwości finansowe ojca. Jest to kwota 400 zł. A buty te są niezbędne, gdyż usztywniają stopę i kostkę, gdy ojciec stara się „prowadzać” syna, stawiać go do pionu.

Turnus rehabilitacyjny to koszt ok 5 tyś złotych. Kwota olbrzymia, na chwilę obecną nieosiągalna, ale jakże potrzebna.

Pan Józef zdaje sobie sprawę, że nadejdzie kiedyś chwila, gdy jego syn zostanie sam na świecie. Stara się bezustannie rehabilitować chore dziecko, żeby chociaż w minimalnym stopniu był sprawny (sam siedział, chwytał w dłoń przedmioty) Tylko tyle i aż tyle.

Lata wstecz udało się ojcu kupić kombinezon wspomagający naukę chodzenia. Kombinezon nie do kupienia w sklepie. Koszt 10 tys. Marcin wyrósł z niego. Marzenie o zakupie nowego jest na chwilę obecną utopią, zamiarem niemożliwym do urzeczywistnienia.

 

Ale my wszyscy – Anioły niosące pomoc, niemożliwe czynimy możliwym. Rozpacz zamieniamy w radość, niemoc w siłę, a bezradność w działanie. Wierzę, że i tym razem wspólnie uda się nam chociaż w minimalnym stopniu pomóc Marcinowi.

Jego mama jest Aniołem w niebie, my jesteśmy Aniołami tu, na ziemi.