Mam na imię Ania. Mam 43 lata, męża, córkę (8lat) i dwóch synów bliźniaków (7lat). Mieszamy w Kaliszu. W zeszłym roku, w lipcu usłyszałam od lekarzy diagnozę, że mam nowotwór złośliwy piersi. Nagle czas się zatrzymał, a wszystkie plany poszły w odstawkę. Trzeba było działać.

Jestem osobą wierzącą i pełną nadziei, nigdy się nie poddaję. Dziękuję Bogu za każdy dzień przeżyty w zwycięstwie. Nie jest mi łatwo zwracać się o pomoc, ale wierzę w ludzi i jedność, która daje siłę. W sierpniu 2024 roku przeszłam operację usunięcia guza piersi oraz węzła wartowniczego. Miesiąc później dowiedziałam się niestety, że to nie koniec, ponieważ są przerzuty do węzłów. Pomimo tego wracałam do siebie po operacji i czułam się coraz lepiej.

Następnym krokiem była radioterapia i leczenie hormonalne. Zaaplikowano mi dwa rodzaje leków w tym implant hormonalny. Niestety z każdym dniem i miesiącem zaczęłam czuć się coraz gorzej. Leki te spowodowały duże osłabienie całego mojego organizmu. Trudności z oddychaniem i wiele innych skutków ubocznych, które nasilają się do tej pory.

To nie pozwala mi na normalne funkcjonowanie, na czym cierpię głównie ja, ale także mój mąż i dzieci. Dlatego wraz z mężem postanowiliśmy poszukać innych metod leczenia. Trafiliśmy do kliniki leczenia nowotworów, która na nowo dała mi nadzieję na normalne życie i funkcjonowanie. Leczenie to łączy się jednak z kosztami, które przewyższają nasze możliwości.

Liczy się czas.

Potrzebne są środki na wlewy, które powinnam dostawać raz w tygodniu, przez kolejne cztery miesiące. Odpowiednie suplementy, dietę oraz wizyty kontrolne w Poznaniu. A jeśli zbiórka na to pozwoli to także na rehabilitację. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Wierzą, że każde zasiane dobro do nas wraca. Dziękuję za każdy gest wsparcia i pomocy.

                                                             Ania wraz z mężem i dziećmi.