Nazywam się Martyna Witczak, mam siostrę bliźniaczkę Paulinę, nasza mama w wieku 46 lat usłyszała diagnozę, która zszokowała nas i naszego tatę – złośliwy nowotwór piersi. Nasz świat przewrócił się do góry nogami jeszcze bardziej kiedy okazało się że choroba jest w zaawansowanym stadium i są już przerzuty na węzły chłonne. Na szczęście szybko udało załatwić się nam miejsce w poznańskim szpitalu.

Po 4 seriach chemii czerwonej oraz 12 białej, które ciężko zniosła czekała ją operacja amputacji i rekonstrukcji piersi oraz usunięcie wszystkich węzłów chłonnych pachwinowych. Wszystko udało się zgodnie z planem, jednak mama nadal wymaga dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Po serii radioterapii, która ją czeka, planem była kolejna operacja – amputacja drugiej piersi oraz histerektomia.

Na początku myśleliśmy, że to będzie koniec tego strasznego rozdziału w naszym życiu. Jednakże wyniki histopatologiczne wykazały, że przed tamtymi operacjami los postawił nam przeszkodę jaką okazał się wynik pooperacyjny histopatologii.

Wykazał on, że nadal musimy walczyć, a pomoże jedynie immunoterapia z lekiem, którego zakup kosztuje 8 tysięcy złotych miesięcznie i będzie musiała ją przyjmować przez co najmniej 2 lub 3 lata, dodatkowo musi przyjmować leki hormonalne (również nierefundowane), które wstrzymają przerzuty do czasu otrzymania immunoterapii.

Nie ma innego wyjścia, NFZ odmówił pomocy. Tak po prostu zostawił ją, nas samym sobie… mimo ogromnego wysiłku i poniesionych dotychczasowych kosztów leczenia oszczędności się skończyły a mama chce żyć.

Nasza mama jest bardzo silną kobietą i wspaniałą żoną, która dba o wszystkich i nie możemy dłużej patrzeć jak cierpi z tego powodu, nie chcemy żeby się poddała ze względu na koszty .

To ona nas wychowała, pracowała i poświęcała wszystko dla nas byśmy mogły się uczyć a dziś my nie umiemy juz jej pomóc – dlatego prosimy Was o wsparcie.