Wtedy też usłyszeliśmy diagnozę która brzmiała, jak wyrok białaczka limfoblastyczna. Początkowo wydawało się, że będzie dobrze, że szybko zapomnimy o chorobie. Adrian po trzech miesiącach w szpitalu, wrócił do domu.
Po tym czasie mieliśmy wrócić, gotowi na następną porcję chemii. Ten powrót był dla nas jak cios okazało się, że pojawiły się komplikacje po poprzedniej chemioterapii, co miało skutkować dużo drastyczniejszą kolejną chemią. Później przygotowani po serii badań na przeszczep, pełni nadziei oczekiwaliśmy na przeszczep kolejny cios dawca się wycofał, a czas leciał dalej.
Zaliczyliśmy kolejne naświetlania i wizyty w szpitalu, pojawiło się światełko w tunelu choroba nie postępowała. Lekarze mówili, że wystarczy przeczekać 5 lat, jeśli choroba się nie wznowi, Adrian będzie żył normalnie. Nasze życie wróciło do normy. Minęło 7 lat normalnego życia.
Tylko 7 lat. Po rutynowych badaniach okazało się, że syn ma nawrót choroby, do tego wyjątkowo trudny. Jednego dnia straciliśmy wszystko, co tak bardzo chcieliśmy odbudować. Adrian jest wspaniałym i mądrym chłopcem, którego czeka najmocniejsza jaką dotąd chemia. Bardzo za nami tęskni i bardzo się boi.  Czas na oddziale dłużmy mu się niesamowicie, dostaje leki (drugi), a jego marzeniem jest PS4, który pozwoli mu przenieść go w świat animowanych gier i zapomnieć o chorobie. Samotnie wychowuje dwóch synów. Zmuszona opiekować się synem, zrezygnowałam z pracy.
ZostaliÅ›my bez Å›rodków do życia. Jednak jest szansa, że znajdzie siÄ™ dawca… to nasza jedyna nadzieja. Nie poddajemy siÄ™… Dlatego proszÄ™ o pomoc. Za każde wsparcie serdecznie dziÄ™kujÄ™.
Wdzięczna mama.