
Co byś czuł kiedy usłyszałbyś, że choroba, którą zdiagnozowano u ciebie jest najcięższym rodzajem raka? Po usłyszeniu takiej diagnozy wali Ci się cały świat na głowę…a Ty masz kochającą rodzinę i dzieci, które trzeba wprowadzić w życie, bo są na tyle małe, że swojej Mamy potrzebują jak nikogo na świecie.
Ja swoją walkę z chorobą zaczęłam w kwietniu 2020 r. Wtedy nic nie wskazywało, że będzie to walka na śmierć i życie. Zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Wstępne badania wskazywały na konieczność przeprowadzenia operacji usunięcia guza. Później miała mnie czekać już tylko chemioterapia. Ale niestety to był dopiero początek. Kolejne badania i kolejne złe wyniki. Nowotwór zaczął się szybko rozprzestrzeniać. Pojawiły się ogniska na węzłach chłonnych, płucach, kościach. Znów czas za szybko płynie…Kolejne badania i diagnoza, która zwala z nóg – najbardziej złośliwa mutacja raka. Wybraliśmy się do uznanego profesora do Warszawy, rozpisał nam szegółowy plan leczenia.
Pierwsza linia leczenia trwała 10 tygodni. Badania kontrolne wykazały że chemia ta była nieskuteczna, pojawiły się kolejne ogniska. Teraz druga linia leczenia, mocniejsza chemia. Jeżeli ona również nie zadziała będę poddana kolejnej chemii z dodatkowym nierefundowanym lekiem, którego koszt miesięczny to 15 tyś zł. Jeżeli ta metoda również nie zadziała czeka mnie tylko leczenie nierefundowane którego cały koszt to ok. 150 tyś. na miesiąc. Niestety nie stać nas na takie leczenie.
A ja mam w domu męża i dwóch wspaniałych synów. Starszy syn ma 9 lat a młodszy 1,5 roku. Tak bardzo chciałabym zobaczyć jak dorastają moje dzieci, chciałabym ich jeszcze tyle nauczyć i pokazać, że trzeba walczyć pomimo przeciwności losu, nigdy się nie poddawać i wierzyć, że miłość potrafi przenosić góry – a moja miłość do nich jest największą moją siłą.
My zawsze jak tylko mogliśmy pomagaliśmy potrzebującym, wierzę, że teraz inni pomogą nam. Wierzę, że dzięki Wam zwyciężę, a dobro, które mi podarujecie wróci do Was ze zdwojoną siłą.